poniedziałek, 20 lipca 2015

Na wesoło.. miało być.

Miałam napisać coś w weekend. To były takie piękne dni.
Zrezygnowaliśmy z wyjazdu ze znajomymi, właśnie po to, żeby leniwie spędzić weekend zamiast tłuc się samochodem 300 km w jedną stronę i bardziej się chyba umęczyć niż wypocząć..


Leniwy, ale też efektywnie wykorzystany czas. Kupiliśmy płytki na balkon (przymusowo, bo wspólnota remontowała izolację na balkonach) i przy okazji kupiliśmy płytki do kuchni nad blat. Do tej pory 3 lata się zbieraliśmy, nie mogąc się zdecydować czy chcemy szybę, czy płytki  czy coś jeszcze innego.. Najlepsze zakupy robi się jednak przy okazji... Potem w Lidlu kupiliśmy sobie nowe koszulki na rower, tych nigdy dosyć... W końcu mieliśmy czas żeby kupić  i przygotować kurki, których jakoś w tym roku mało. Liczyłam, że zjemy coś dobrego z kurkami na Mazurach w zeszłym tygodniu, ale w knajpach mówili, że po prostu nie ma ich w lesie. Na szszęście w Lidlu były...



Wybraliśmy łóżeczko i kocyk. Wieczorkiem cydr i dobry film. Polecam. Spłakałam się trochę, ale bardzo ciepła opowieść o byciu innym, o dorastaniu i o tym, że  w pewnym momencie trzeba dać dziecku rozwinąć skrzydła i wyfrunąć z gniazda. Jeszcze nie mamy dzieciątka a oglądając ten film, miałam momenty, że zastanawiałam się, jak ja to przeżyję, gdy moje dzieci dorosną ;)


W niedzielę pojechaliśmy na wycieczkę rowerową i (choć upalnie) było super.
No i właśnie na tym powinien się weekend zakończyć.....
Szkoda, że nie napisałam. To byłby przynajmniej wesoły post... 


Niestety taki nie będzie. W niedzielę późnym wieczorem mój Tata wylądował na SOR z niedokrwieniem kończyny dolnej. A o 15-tej z nim rozmawiałam przez telefon i było wszystko dobrze. Jeszcze mu wysyłałam zdjęcia z rowerów i z obiadu kurkowego.   To niestety nie był jego pierwszy raz. Tę samą nogę miał operowaną 2 lata temu. Niestety nie zmienił stylu życia. Papieros dalej jego przyjacielem był.... Na moje prośby i groźby, reagował zdawkowym, że przecież dobrze się czuje.. Kaszlał też potwornie... Twierdził, że miał robioną spirometrię i wyszła idealnie. Ja głupia wierzyłam. Powinnam była na piśmie wszystkiego żądać.
Teraz mam do siebie wyrzuty. Że mogłam go bardziej za fraki ciągać po lekarzach, że mogłam być bardziej stanowcza..  Że to, że tamto..  Mieszkamy daleko od siebie, 300km. Ale ciągle jesteśmy w kontakcie i ciągle "wszystko było dobrze...."  :(

Dziś miał operację. Nie zniósł dobrze znieczulenia. Płuca jednak nie tak idealne jak Tata twierdził,  pewnie POCHP jednak  ma...  Leży na OIOM-ie. Nie ma odwiedzin. Zresztą na razie jest jeszcze w sedacji.  Siedzę w domu i cholera mnie bierze. To pisanie pomaga zebrać myśli...
Noga niestety pomimo różnych metod zastosowanych przez chirurga naczyniowca dalej zimna...  :( Modlę się. Błagam o cud...  Kolejny raz targuję się z Bogiem. Czasem wątpię czy On mnie w ogóle słucha.  Jutro będzie rozmowa z chirurgami i decyzja co dalej.

Nie, nie płaczę. Nie mam już łez. Jestem zła. Kolejny raz. Na niego, że mnie nie słuchał, na siebie, że byłam mało stanowcza.... Kolejny raz najbardziej zła jestem na los.  Co ta moja rodzina zrobiła w poprzednim życiu?

Dziś na telefonie mama -martwi się o Tatę.. A i tak ma dość smutków...  Z jej mężem też się pogorszyło. Miał zatorowość płucną,  i choć teraz już jest to pod kontrolą, to dłuższe unieruchomienie go w łóżku sprawiło, że teraz ma problem z chodzeniem. W zasadzie nie chodzi. Musi organizować wózek, specjalistyczne łóżko do domu..  Mama  pyta mnie  czy powinni dalej kontynuować chemioterapię. Każda rada jaką dam, będzie zła.... Już nie ma dobrego rozwiązania. Tylko mniejsze zło... :(

Tak bardzo chcę im wszystkim pomóc, wziąć na siebie ten smutek...  ale tak bardzo nie mam już siły. Na te decyzje, na te problemy. Jestem zmęczona. Ile jeszcze mogę znieść? Jak bardzo jeszcze doświadczy mnie los?
What doesn't kill you, makes You stronger... Tyle, że ja już nie chcę być silniejsza. Wystarczy mi.






Boże, usłysz mnie dziś. Zaczekam na telefon.... ile trzeba, choćby długo... Ale jeśli jest jakaś pula wysłuchanych modlitw, to moją przeznacz dziś na zdrowie Taty...... :( 

Proszę o modlitwę....

12 komentarzy:

  1. Musisz być dobrej myśli - musi być dobrze!
    Nie obwiniaj się. Tata na pewno wyjdzie z tego.
    Co do papierosów.. mój tata też jest nałogowym palaczem i też żadna choroba nie odwiodła go od tego.
    Trzymaj się i wierz, ze wkrótce nadejdą lepsze dni.. te z wesołymi wieściami ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo... bardzo czekam na te lepsze dni.

      Usuń
  2. Strasznie mi przykro, ale mocno wierzę, że tam na górze wysłuchają modlitw i wszystko będzie dobrze :* Tulę mocno i mam nadzieję, że niedługo będziesz miała dla nas już tylko pozytywne wiadomości:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby wysłuchali... :( bo za którymś razem przestanę je tam kierować po prostu :( dziękuję za wsparcie!

      Usuń
  3. Moją modlitwę dziś masz. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem z Tobą myślami. Wierzę, że wszystko się ułoży. Przytulam.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Oby juz przynajmniej zaczęło wychodzić na prostą....

      Usuń
  5. Bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że przyjdą lepsze dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście już jest lepiej.. Oby już tylko w kierunku "lepiej" szło... Dziękuję!

      Usuń