poniedziałek, 6 lipca 2015

Czekam


Całe życie na coś czekam. Ciągle życie odkładam na później- na po studiach, na po stażu, na po ślubie, na po "jak kupimy mieszkanie".. jakby to prawdziwe życie miało się dopiero zacząć,  jak tylko zrobię te kilka pozostałych rzeczy na liście...   Gdzieś w tym wszystkim prawdziwe życie ucieka i mija.. bo ja ciągle czekam.

Od dokładnie roku moje życie wypełnia jeszcze inne czekanie To najważniejsze. Na nasze dziecko. I znowu całe moje życie jest odłożone na później. Na "po telefonie". Oczywiście to czekanie jest o wiele dłuższe, ale od roku mam dokument poświadczający oficjalnie, że czekam. Że czekamy.

Wszystkie moje pragnienia zostały usankcjonowane honorowanym przez państwo i urzędy  papierkiem. Licencją na czekanie.

Nie chcę czekać na prawdziwe życie. To jest prawdziwe życie. Życie jest czekaniem.  Muszę nauczyć się celebrować to czekanie. Celebrować to, że mam na co czekać. Bo chyba właśnie o to chodzi.. jak przestanę czekać to przestanę mieć pragnienia, przestanę dążyć ciągle dalej.  Przestanę żyć, a zacznę wegetować. 


Zaczynam od nowa.  Zmieniam nastawienie. To tu teraz to jest moje życie.

Właśnie to czekanie, w tym właśnie mieszkaniu,  w tej właśnie pracy,  z moim ukochanym u boku i dwoma kotkami biegającymi po pokoju. 
Z tymi kwiatkami na balkonie, z tymi brudnymi naczyniami w zlewie i plamą z rozlanej rano na prześcieradło kawy.. Z kubkiem nowej w ręce i opakowaniem żelek, które przywiózł mi o północy wracający z podróży mąż. 
Z moimi oczekiwaniami i moimi lękami, z pragnieniami i dążeniami (tak, tak, nauczę się grać na pianinie i znowu zacznę biegać...)

To jest to.
 


Zaczynam ten internetowy pamiętnik żeby poukładać myśli... przecież jak byłam młodsza zawsze pisałam pamiętnik... zawsze jak czułam się samotna i smutna przelewałam to na papier. Łącznie z wszystkimi marzeniami, życzeniami... wtedy było to tylko dla mnie (choć często ten dziennik  pełen skrytych myśli wpadał w ręce sióstr które go czytały ;) ten  blog  też tak potraktuję.
Jeśli jednak dzięki tym wpisom poznam kilka pokrewnych duszyczek, to będzie miało to jeszcze większy sens.



To zdjęcie z Wicklow w Irlandii.  Byłam tam jakiś czas temu. W tym właśnie miejscu kręcono sceny do filmu "PS.I love You" Jest w nim taki fragment, jak mąż mówi do żony, żeby przestała czekać aż jej życie się zacznie.  Bo ono już się zaczęło i trwa. Oby ta myśl została ze mną.


H: I get so afraid sometimes our life's never gonna start.
 
G: No, baby.  We're already in our life. 
It's already started. This is it.    
You have to stop waiting, baby.


10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witaj Alu! Jak mi miło, że jesteś moim pierwszym gościem.
      Potrzebuję te wszystkie swoje myśli wypowiedzieć... na razie nie umiem tego zrobić otwarcie, niech blog będzie miejscem gdzie się tego nauczę...

      Usuń
  2. To będzie bardzo twórcze czekanie :) Nutki kołysanek przygotowałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak... Na razie z dziecięcych piosenek nauczyłam się "Twinkle twinkle little star" oraz "Wlazł kotek na płotek"... Ale kołysanki to dobry pomysł - na pewno się pojawią w repertuarze! :)

      Usuń
  3. Blog to dobre miejsce do wypadania się. Ja nie umiałam/nie chciałam rozmawiać o niepłodności, więc pisałam. Witaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog to dobre miejsce do wypadania się. Ja nie umiałam/nie chciałam rozmawiać o niepłodności, więc pisałam. Witaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Mam właśnie to samo, nie umiem o niej rozmawiać. Czasem wydaje mi się, że chcę i byłoby lepiej, ale nigdy tego nie robię.. Mam nadzieję, że tu się trochę otworzę... pozdrawiam!

      Usuń
  5. I ja bym sie chciała przywitać u Ciebie, i ja czekam, po kolejnej porażce, po kolejnym ciosie w zawieszonym życiu i tak bardzo bym chciała umieć się tym życiem cieszyć mi,o niepłodności....
    Witaj, pozowolę sobie tu do Ciebie zaglądać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam:) cieszę się, że zostajesz! Ile z nas wiedzie te zawieszone życia, czas z tym skończyć. Te niepowodzenia nas nie definiują, mimo że czasem ciężko sobie to uzmysłowic... pozdrawiam!
      P.s będę czerpać od Ciebie inspiracje książkowe :)

      Usuń
  6. Ech... dziś moje urodziny, a właściwie narodziny - blogowe:) Był taki czas, że myślałam, że jestem całkiem sama. I nagle w ciągu jednego dnia zalewają mnie zewsząd strony internetowe, blogi, komentarze, artykuły, książki, w tym właśnie ten wpis... z powodu mojego dzisiejszego debiutu szczególnie mi bliski. Jak dobrze wiedzieć, że nie jestem sama, że nie ja jedna czekam... :)

    OdpowiedzUsuń