poniedziałek, 27 lipca 2015

A po burzy słońce

Choć w sumie w kontekście pogody powinnam napisać, a po burzy chmury i deszcz....
Ale życiowo, przynajmniej w kontekście Taty zajaśniało słońce. Po drugiej operacji udało się uratować nogę. Nie jest idealnie, ale biorąc pod uwagę co mogło być, to cieszymy się bardzo.. Bardzo dziękuję za wsparcie i modlitwę.


Jadąc do mojego rodzinnego miasta, znów kolejna "tania książka" wpadła w moje ręce. Przeczytałam jednym tchem.  Ciekawa jestem filmu...  Cieszę się, że znowu wróciłam do czytania.Czuję się przez to znacznie bogatsza.

 Te ostatnie parę dni  obfitowało w emocje, bardzo skrajne emocje... Od obezwładniajacej rozpaczy i smutku po euforię... W tym wszystkim budujące jest,  że niezależnie od naszego podejścia, przeżycie takich chwil umacnia - umacnia mnie jako osobę, jako córkę, i nas jako rodzinę...  na moją ostatnio wątłą psychikę mogło to podziałać druzgocąco, ale stało się na odwrót . Chyba ta sytuacja pozwoliła mi znowu się zdystansować, posegregować sprawy i ustalić priorytety, o których chyba czasem zapominam...


Kiedy już odsapnęłam że z Tatą w porządku, skorzystałam  z okazji, że spędzam kilka cudownych dni tego urlopu na żądanie w moim rodzinnym mieście... Boże, jak ja za nim zatęskniłam. Spacerowałam z siostrą po Starym Mieście (i nie tylko) i jednocześnie czułam się jak u siebie, bo jednak 25 lat robi swoje i każde drogi na skróty, zaułki itp są mi znane. I tyle wspomnień, z każdym miejscem związana jakaś historia....
Z drugiej strony tyle się w nim zmieniło, że czułam się jak turysta. Obserwowałam twarze ludzi i pomimo, że po sposobie jak mówię, nie wyprę się, że jestem Krakowianką to czułam się jakby oni byli u siebie, a ja tylko przejazdem.... Ale moich  miejsc i związanych z nimi wspomnień nikt mi nie zabierze. Nie mogę się doczekać jak będę tam spacerować z wózkiem...
Nasze miejsce w Krakowie.. nasza pierwsza "randka".....


Ciekawe jak to moje życie się ułoży i czy kiedyś tam wrócę... Nie wiem czy chcę. Ta ucieczka "na północ" pod wieloma aspektami była dla mnie ratunkiem.  Po nasze dziecię udaliśmy się jeszcze dalej na północ... Mój mąż na pewno chciałby wrócić, on jest BARDZO rodzinny i tęskni za częstymi kontaktami ze swoją rodziną... Zobaczymy. Na pewno jak pojawi się mały skrzatek to pomoc rodziny by się przydała. Tutaj poza znajomymi jesteśmy zupełnie sami...

Nauczyłam się nie planować za daleko w przód...  Nie chcę się wiązać z jednym miejscem. Przeprowadzka z dzieckiem nie jest łatwa, ale nie niemożliwa... ja w swoim życiu trochę ich już przeżyłam, więc mam niezbity dowód, że się da.. Mam duszę włóczykija i te moje "dorosłe" przeprowadzki, chyba jednak podyktowane były wiecznym szukaniem szczęścia gdzie indziej. Jakby zmiana miejsca miała wypełnić lukę w sercu, sprawić, że znajdę to czego pragnę... A im więcej ich przeżyłam, tym bardziej rozumiem, że przed samą sobą uciec się nie da....

11 komentarzy:

  1. Najważniejsze, że z Twoim tatą już lepiej ;) - bardzo się cieszę ;* ... może pozytywne myśli płynące z wielu serc też czasami pomagają :) ... Fajnie, że po Twoim poście widać, że lepiej się czujesz. Trzymaj się kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moc ciepłych myśli jest na pewno wielka! Dziękuję! :* Mam nadzieję, że to słońce po burzy zostanie na trochę dłużej. Nawet nie miałam głowy komentować przez to wszystko- cieszę się, że u Ciebie wszystko w porządku i wyniki OK! Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Cieszę się, że tato zdrowieje. Ja też tęsknię za tym, żeby z wózkiem przechadzać się po centrum Krakowa. Mieszkamy niedaleko od centrum. Może kiedyś umówimy się, jak będziemy mieć już wózki?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chetnie:) Oby to było niedługo! :D Mam nadzieje, że moje dziecię będzie lubiło podróżować, żebym je mogła do Krakowa często zabierać :)

      Usuń
  3. Bardzo się cieszę, że stan zdrowia Twojego Taty się poprawił - a co za tym idzie, że i Ty masz lepszy, bardziej radosny nastrój :)

    Film na podstawie książki widziałam - moim zdaniem był dobry, ale nie aż tak genialny, jakby to mogło wynikać z zapowiedzi. Na pewno warto obejrzeć - chociażby dla samej gry Dawida Ogrodnika.

    Ja kilkukrotnie zastanawiałam się nad przeprowadzką w zupełnie inne miejsce, do większego miasta, z dala od otaczającej nas "wsiowej" mentalności - ale jednak zawsze brakowało mi odwagi i chyba mimo wszystko dość mocno przywiązuję się do "starych śmieci". Niezależnie od miejsca zamieszkania, pełnię szczęścia można i tak odnaleźć tylko we własnym wnętrzu - czego zarówno Tobie, jak i sobie życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą pełnią szczęścia masz absolutną rację Ja teraz już wiem, że te moje przeprowadzki to była ucieczka od samej siebie. Powoli się godzę z tą wiedzą, że muszę się tu na miejscu zmierzyć z problemami bo pójdą za mną w nowe miejsce. Choć pewnie i tak to nie koniec mojej "tułaczki".. Na razie jeszcze chyba muszę odnaleźć to swoje miejsce, żeby te moje śmieci mogły się zrobić naprawdę stare... :)

      Usuń
  4. Cieszę się, że Twój Tata czuje się lepiej. Pewnie z lżejszym sercem wędrowałaś uliczkami Krakowa. Zazdroszczę Ci takiego rodzinnego miasta. Te uliczki, kościoły, muzea, jedzonko u Babci Maliny... Oj. Zatęskniłam. Wrócimy, jak Synek będzie bardziej świadomy. Muszę mu przecież pokazać smoka i podziemia rynku.
    Niech Tata szybko dochodzi do pełni sił i słucha Córy.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zaprzeczać, że Kraków jest magiczny. Teraz dla mnie chyba nawet bardziej, jak w nim nie mieszkam i patrzę na niego przez pryzmat "odwiedzi". Bo to takie wakacje, codzienność zostaje gdzie indziej... Ale smoka koniecznie trzeba będzie dzieciaczkom pokazać- pamiętam jeszcze ze swojego dzecińśtwa tę radość, kiedy zionął ogniem... A w podziemiach rynku, wstyd przyznać jeszcze nie byłam :( oops.
      Dziękuję za życzenia dla Taty, myślę że córa będzie teraz po prostu dużo bardziej stanowcza! :)

      Usuń
  5. Cieszę się, że z Twoim Tatą lepiej - oby wszystko przebiegało teraz pomyślnie.
    Film widziałam, książki nie czytałam, więc nie bardzo mam porównanie - ale film daje do myślenia, warto obejrzeć. Ja byłam na kinowej premierze, ale nie zrobił na mnie takiego "wow", jak wszyscy zapowiadali. Raczej skłonił do refleksji, pozwolił znów przewartościować kawałek świata - a oglądałam go w trudnym momencie mojego życia....
    W Krakowie byłam raz, przejazdem, a szkoda - może kiedyś będę miała jeszcze okazję go zwiedzić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam tylko trailer filmu, to faktycznie wyglądał zachęcająco. No może po jakimś czasie sobie go obejrzę. Teraz jestem chyba za świeżo po książce i na pewno byłabym rozczarowana. Za świeże mam swoje wyobrażenie o tej historii...
      A okazje na Kraków na pewno się jeszcze pojawią:)

      Usuń
  6. Zaułek Niewiernego Tomasza uwielbiam! Pierwsze wakacyjne miejsce, do którego zabrał mnie, wtedy jeszcze nie mąż. Pierwsze w życiu avocado;) Wracamy tam od 15 lat regularnie, ach...
    Dużo, dużo zdrowia i fachowej opieki lekarskiej dla Taty życzę!!!

    OdpowiedzUsuń