sobota, 29 sierpnia 2015

Boże bądź!

Musi być Bóg, musi, musi. Często w to wątpię, kwestionuję i krzyczę do  Niego, że nie istnieje...  To do kogo krzyczę?

To był bardzo ciężki tydzień. Bardzo.  B., mąż mamy nie jest już z nami od poniedziałku...
Cud się nie wydarzył.
Wiem, że bardzo cierpiał,a teraz już nie cierpi. Ale dalej chciał żyć. Do ostatnich dni mówił, jak bardzo ma nadzieję, że wstanie z łóżka, siądzie normalnie przy stole i zjemy wspólnie śniadanie... Nie leżąc bez sił w łóżku. Marzył o takiej prostej rzeczy. Ale taki był zawsze  - cieszył się z prostych rzeczy, nie żądał od życia wiele, a sam dawał innym dużo więcej niż brał..  Do końca śpiewał mojej Mamie piosenki; Mama kilka nagrała i te krótkie filmiki przez ten tydzień wyciskały milion łez..  Do każdego filmiku, dorzucał jakiś krótki śmieszny komentarz...  Zawsze rozbawiał do łez. Po chemii i radioterapii ciągle nosił czapkę od nas- taką bawełnianą ze śmiesznymi oczami i doszytym wystawionym językiem... a w  tygodnie po pierwszej chemii jak miał średni apetyt, wieczorami, czasem po 23 mieliśmy "Ice cream party" -  jedliśmy duuuużo lodów, bo na nie akurat nigdy nie stracił smaku...
Był cichy, nie rzucał się w oczy  w większym gronie, mówił niewiele- ale pozostała po Nim ogromna pustka. Bardzo za Nim tęsknimy.

Cieszę się, że był w naszym życiu ... będzie w nim dalej. I moje dzieciątko nie pozna osobiście jednego ze swoich dziadków, ale postaram się, żeby kochało nasze wspomnienie o Nim.
Jeśli wierzycie, pomódlcie się proszę za Niego i za moją Mamę.

Moja wiara jest w ostatnim czasie nijaka. Kwestionuję wszystko. Jestem zła na Boga. Nie wierzę w cuda. Mój mąż, jak zwykle zresztą, ma zupełnie inne podejście. On cieszy się z życia takim jakim jest i za nie dziękuje Bogu. Często go pytam czy my kiedyś będziemy szczęśliwi? On zawsze odpowiada, że przecież on już jest. Na moje stwierdzenie, że cuda nie istnieją i pytanie czy zna kogokolwiek komu przydarzył się cud, powiedział: a znasz kogoś kto wygrał 6-tkę w Lotto? Mówi, że mam za racjonalne podejście i żądam namacalnych dowodów, a nie na tym polega wiara. No tak. Nie na tym.

Może on ma rację. Oby miał. Może ja oczekuję wielkiego cudu, CUDU przez duże C, a nie umiem docenić tych małych szczęść, małych radości, które inni rozpatrują w kategorii cudu... Jak możliwość zjedzenia śniadania przy stole czy zaśpiewania żonie ulubionej piosenki?
Cieszę się, że mój mąż ma takie podejście. Dokładnie takie jak B. miał. I muszę dziękować Bogu, za te cudowne lata kiedy B był w naszych życiach, że jakimś trafem, odnaleźli się z moją Mamą.  By ona po 40-tce, a On po 50-tce przeżyć miłość swojego życia.
To właśnie Jego ulubiona piosenka.


 
Bóg jest. Musi być. Gdybym przestała w niego wierzyć, musiałabym przestać wierzyć w to, że nasi bliscy po śmierci zostają z nami. A Oni są. Ja to wiem. Patrzy na mnie moja kochana Babcia, mój Dziadek, a teraz B. Najgorsze, gdy odchodzą za wcześnie... ale czas, który jest nam dany chyba zawsze będzie wydawał się za krótki. Nie możemy odkładać nic na później. Później może nigdy nie przyjść....



A tak przy okazji, w poniedziałek mój mąż dzwonił do OA. I z tego telefonu dowiedzieliśmy się jeszcze mniej niż zwykle. Kierowniczka OA chora, wraca w przyszłym tygodniu. Druga Pani psycholog na urlopie, a ta co odebrała to ona jest chyba najmniej zaangażowana (nie miała z nami kursu), bo nie jest tam takim pełnoetatowym pracownikiem, więc nic nam nie powiedziała. 
 
Czas, czas... Na wszystko trzeba czasu.... By doczekać się na szczęście, by schować głębiej smutek....



18 komentarzy:

  1. Strasznie, strasznie mi przykro :/ Myślałam o Was i miałam nadzieję, że ten CUD przez duże C jednak się zdarzy...Nie wiem zupełnie, co napisać...

    Moja wiara też od dłuższego czasu pozostawia wiele do życzenia i można nazwać ją chyba bardziej powątpiewaniem niż wiarą z prawdziwego zdarzenia. Ale masz rację, że przynajmniej dla jednej rzeczy wierzyć warto - by móc myśleć o naszych ukochanych zmarłych osobach tak, jakby wciąż były przy nas...B. jest z Wami i będzie również wtedy, kiedy pojawi się Maleństwo - będzie uśmiechał się do Was z góry i ogromnie cieszył się Waszym szczęściem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję że jesteś. W takich chwilach nie ma słów... Sama nie wiem co mam mówić Mamie.. Rozmawiam z nią, widzę jak stara się być silna, a głos się łamie, drży... Tak bardzo wtedy chciałabym powiedzieć coś co pomoże. Sama staram się, żeby mój głos wtedy nie drżał... Ta strata jest przedwczesna, bardzo odczuwalna. Ale to cierpienie Mamy jest równie ciężkie do zniesienia.
      Teraz B. z góry może czuwać nad naszym dzieciątkiem. Bardzo na nie czekał więc na pewno otoczy je opieką....
      Dziękuję za myśli i za wsparcie... :*

      Usuń
  2. Nie wiem co napisać ...... cokolwiek nie napiszę nie umniejszy to Waszego bólu. Jednak wiedz, że strasznie mi przykro.
    Czas będzie dla Was sprzymierzeńcem. Tylko czas. Ten sam, który każe czekać, wlecze się niemiłosiernie gdy powinien przyspieszyć i gna jak szalony, kiedy powinien zwolnić. On przynosi ukojenie, łagodzi ból.

    Kiedy straciłam bliską, najbliższą wówczas (jeśli nie do tej pory) osobę w moim życiu pewna kobieta (swoją drogą bardzo kochana, mądra i równie doświadczona przez życie) powiedziała mi wtedy, że jestem szczęściarą. Chciałam na nią krzyczeć, chciało mi się wyć - jak ona mogła coś takiego powiedzieć. A ona spokojnie kontynuowała "jesteś szczęsciarą, bo masz w niebie Swojego Anioła Stróża. Nie każdy może go mieć, a Ty masz". Nawet teraz jak to piszę łzy kapią.
    Macie swojego Anioła, który będzie nad Wami czuwał. Nad Wami i Waszymi pociechami. Wierzę w to.
    Przytulam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. O Aniele Stróżu. Tak właśnie czuję, że On nadal bèdzie aię nami opiekowal. Tak bym chciała żeby Mama mogła w ten sposób myśleć. Ale na to trzeba właśnie tego cholernego czasu.. I w tej kwestii tez nie da się tego przeskoczyć, przyspieszyć. Nie ma drogi na skróty. Czas bierze zapłatę w postaci wypłakanych łez, bezsennych nocy i miliona przemyśleń.... dziękuję że jesteś.

      Usuń
  3. Nic na siłę, dajcie sobie prawo do łez, do przeżycia tej żałoby po swojemu. Potrzebny jest czas.... czas i (później) wiara, ogromna wiara, która daje poniekąd ukojenie, spokój i pozwala wierzyć w sens tego co za nami, co nas doświadcza......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudno w tym wszystkim znaleźć sens... No ale tak jak mówisz, liczę na to że z czasem będzie łatwiej. już teraz z każdym dniem jest ciutkę lepiej... Uczymy się życie układać inaczej.. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przytulam...
    BARDZO mi przykro...Piękna miłość, fajny człowiek. Tak ładnie o Nim napisałaś.
    Nie dziwię się, że wątpisz. Też bym wątpiła. Za dużo tego wszystkiego się nazbierało.
    Niestety czas jest niezbędny, aby "jakoś" ogarnąć rzeczywistość. Mój Tato umarł nagle, we śnie, po prostu nie obudził się rano...Cztery lata miną za chwilę, kiedy nie ma Go z nami, a my wciąż tęsknimy. Też nie zdążył poznać naszej Hani...
    Sił życzę. Bądźcie przy mamie, popłacz z Nią czasem, to pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu Twojego Taty...
      Zastanawiałam się ostatnio jak jest lepiej, czy nagle czy po długim cierpieniu... ale nie ma lepiej, zawsze jest źle. I najgorsze jest to że nawet jak człowiek przez kilka miesięcy ma czas przygotować się do tego, to i tak śmierć przychodzi nagle, z zaskoczenia... Hania ma Dziadka w postaci Anioła Stróża, tak jak i my teraz... Ściskam mocno:*

      Usuń
  5. Przykro mi ;(, na prawdę wierzyłam, ze będzie dobrze..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba już nawet nie wierzyłam, ale do końca miałam nadzieję i czekałam na cud... No nic, trzeba z powrotem wrócić do życia i iść dalej....

      Usuń
  6. Moje kondolencje, patrzenie jak płomyczek bliskiej osoby tli się słabiutko, by na końcu zawsze z zaskoczenia zgasnąć, zawsze jest ciężkie.
    Mam coś dla ciebie : https://www.youtube.com/watch?v=JOpIBoZCIFM "List od Pana Boga do zasmuconych" Uwielbiam te listy pokrzepiają, mam nadzieje że i tobie pomoże ...
    Jego pomoc jest delikatna, ale uczucie ręki która trzyma cię za ramie w najgorszych dniach, pomaga ... bo on zawsze jest nawet jak my tego nie chcemy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za link. Piękne słowa. Ja jeszcze muszę znaleźć drogę do Pana Boga.. Na nowo. Na razie jestem z nim na bakier... i kiedyś częściej z nim rozmawiałam.. teraz nawet nie mam siły Go o nic prosić... Musi chyba trochę minąć trochę czasu.. Choć bardzo chcę znowu poczuć Jego wsparcie, z nim było mi lżej, łatwiej... Pewnie ono jest, ciągle obecne, ale ja jakoś oduczyłam się jej widzieć....

      Usuń
    2. Ja też mam z Nim delikatnie mówiąc burzliwą relację. Ale trafiłam kiedyś na ten tekst i staram się od tamtego czasu wracać do niej w czasach największego kryzysu wiary. http://img1.garnek.pl/a.garnek.pl/026/061/26061061_800.0.jpg/oredzie-serca.jpg I kiedy wyobrażę sobie, że niesie mnie na swoich ramionach od razu robi mi się lżej. Nie to, że się z Nim nie kłócę, nie spieram ale tłumaczę sobie, że jakoś przecież żyję, jakoś oddycham, budzę się co rano - może bez Niego nie dałabym rady.
      Współczuję Ci Twojej straty bardzo! Sama trzy miesiące temu straciłam Babcię - jedyną ostoję w mojej trudnej rodzinie. Żyła bardzo długo - za długo jak czasem mówiła, nawet musieliśmy zmienić tekst piosenki przez ostatnie parę lat bo sto lat było już nieaktualne. A ja przez te wszystkie lata kiedy szykowała się powoli na tamten świat wierzyłam, że ona męczy się ale czeka, żeby poznać nasz wymarzony SKARB. Nie doczekała... Teraz MUSZĘ mieć wiarę. Tylko to mi pozostaje, że moje wyczekane dziecko będzie miało najtroskliwszego i najczulszego Anioła Stróża pod słońcem.

      Usuń
  7. Bardzo mi przykro. Wspieram w modlitwie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomodlę się za Was, bardzo mi przykro ...

    OdpowiedzUsuń