Nie było nas "tylko" półtora tygodnia a mam wrażenie jakby ten urlop trwał z miesiąc. Chyba dlatego że tyle różnych rzeczy robiliśmy. 4 książki przeczytane w trakcie błogiego plażowania, zebrany koszyk maślaków i koźlaków, przejechane kilkadziesiąt kilometrów na rowerach, rozegranych kilka partii tenisa, "wypływane" kilkanaście godzin na windsurfingu.. O ilości przejedzonych lodów nie będę wspominać... :) I te zachody słońca, niby w tym samym miejscu, a codziennie inny.
Z perspektywy zastanawiam się kiedy to wszystko robiliśmy :) Utwierdzam się w przekonaniu, że jeśli tylko nie leje to nasze morze jest idealnym miejscem do spędzania wakacji. Nawet wyśmiewany w ostatnich tygodniach "parawaning" nam zbytnio nie przeszkadzał. My mieliśmy zawsze dużo miejsca w pierwszym rzędzie (tyle, że od strony wydm ;) I nawet bez parawanu nikt nam na koc nie wchodził :)
Starałam się odciąć od "czekania". Nie myśleć, nie analizować, po prostu cieszyć się tym co mam, kim jestem, z kim jestem. Książki, które czytałam też nie dotyczyły adopcji. Odcięłam się. (No dobra, na Wasze blogi wchodziłam, ale to taki mały grzeszek ;)
Były momenty, kiedy wracałam do swojego znanego smutnego stanu, ale na szczęście były to tylko chwile. Zdecydowanie najgorszy poranek był w zeszły czwartek, kiedy obudził mnie telefon - wyświetlił się numer, którego nie znałam. Nie wiem co sobie ubzdurałam, w końcu OA zawsze dzwonił do mnie z tego samego stacjonarnego numeru telefonu, ale mimo to za każdym razem zanim odbiorę telefon z nieznanego numeru biorę głęboki wdech i moje wewnętrzne ja mówi- to może być to, przygotuj się, skoncentruj - ZAPAMIĘTAJ TĘ CHWILĘ. To może być najważniejsza chwila w twoim życiu.
No raczej spodziewacie się, że gdyby to był telefon z OA to ten post miałby inny tytuł. Czy Wy też tak macie? Trochę się na siebie wkurzyłam, że tak mnie rozstroił ten telefon. To był poranek po nieudanym oglądaniu spadających gwiazd. To była jedyna chyba pochmurna noc na całym naszym urlopie. I tak wyciągnęłam męża na plaże i siedzieliśmy tam do pierwszej w nocy, łudząc się, tzn. w sumie tylko ja się łudziłam, że się rozpogodzi. Może za intensywnie myślałam wiecie o czym i stąd to poranne rozczarowanie?
Ten stan niepokoju, ale też nadziei przy odbieraniu tych nieznanych numerów. Ten moment, kiedy w pracy ściszam i odkładam komórkę i za KAŻDYM razem przychodzi myśl, czy akurat nie przegapię tego telefonu. Nie lubię tego uczucia.
Dziś już po pracy. Pierwszy dzień, choć pracowity , minął przyjemnie. Od rana powtarzałam sobie, że nie pozwolę negatywnym ludziom i rzeczom, na które nie mam wpływu popsuć mojego nastawienia. Robić swoje i robić to dobrze. Nie zadowolę wszystkich, choćbym nie wiadomo jak się starała. Nie muszę być też we wszystkim najlepsza.
Są też plusy powrotu do domu. W końcu swoje duże łóżko, własna kuchnia, moje kwiatuszki - no i przede wszystkim koteczki!!! Ale się za nimi stęskniłam. Od wczoraj wszędzie za mną chodzą, jakby się bały, że znów wyjedziemy. Szaraczek nawet trampek pilnuje :)
Nie wiem czy to był ostatni urlop we dwoje. Być może. Ale jedna z książek, które czytałam uświadomiła mi, że jest jeszcze tyle rzeczy, których nie zrobiłam, a które bym chciała zrobić. Mocno wierzę w to, że zrobię je też z naszymi dziećmi. Ale może łatwiej będzie teraz się już za nie wziąć? Potem może nie będzie już tak łatwo pogodzić te pomysły z obowiązkami rodzicielskimi. Tak jak pisałam na początku blogowania: pora przestać czekać. Trzeba żyć!
W sierpniu jeszcze zadzwonimy do OA. Jeśli nic się nie wydarzy to we wrześniu weźmiemy jeszcze tydzień urlopu. Życie jest za krótkie, by odkładać wszystko na później. Zbyt boleśnie ten rok mi to uświadomił...
Tak trzymać :)
OdpowiedzUsuńPięknie się czyta. Zapewne ciężko było wrócić do rzeczywistości, ale perspektywa urlopu we wrześniu może stanowić pocieszenie.
tak, z tą perspektywą łatwiej się wracało. Zobaczymy czy uda się ją zrealizować... :)
UsuńAleż piękne zachody słońca! Cudnie!
OdpowiedzUsuńUrlop udany, intensywnie - ale jak widać w tym wirze aktywności można odpocząć - i o to chodzi.
Cieszy mnie Twoje pozytywne nastawienie - przyznaje - mi często go brakowało. Oby tak dalej :)
W aktywności można odpocząć, ale chyba przede wszystkim zapomnieć.. Skoncentrować się na odbiciu piłki, na ustawieniu żagla...Małe czynności na których w danej chwili trzeba się skoncentrować.. Potrzebowałam wyłączyć myślenie. Bardzo mi to pomogło. Rzeczywistość pourlopowa nie jest kolorowa, problemy już dopadły...ale staram się trzymać... Buziaki:*
UsuńWow jakie storczyki pozazdrościć, moje przypominają suche patyki. Kociaki się stęskniły, my jak zostawiamy psiaka to też przez pierwszy dzień nie opuszcza nas i pakuje się do łóżka przez pierwsze noce. Cudnie, że urlop wam się udał. Trzymam kciuki, żeby odnalazło się wasze Dzieciątko. Ściskam
OdpowiedzUsuńDziękuję za kciuki, bardzo się przydadzą. Jeśli chodzi o storczyki to dochodzę do wniosku, że albo im pasuje miejsce albo nie. A opieki nie wymagają za dużo- raz na parę miesięcy włożę im pałeczkę z nawozem, podlewam jak sobie przypomnę (rzadziej niż częściej) a mimo to pięknie kwitną... Babcia mówi, że mam rękę do kwiatów - ale w domu oprócz balkonowych to mam tylko storczyki lub sukulenty które podlewam raz na tydzień albo jeszcze rzadziej... Grunt to chyba dobrać kwiatki do siebie :)
UsuńAleż aktywny urlop mieliście. A na wieczór takie romantyczne widoki. Piękne.
OdpowiedzUsuńNiedługo będziesz oglądała raczej wschody słońca :)
Korzystajcie z tego czasu we dwoje, ile się da.
Buziaki
No przyznam, że na wschód słońca chyba nigdy nie wstałam nad morzem.. Mam nadzieję, że przyjdzie na nie czas...
UsuńTa aktywność naprawdę mi pomaga przetrwać. Im bardziej mogę wyłączyć myślenie tym lepiej. Jak nie mam co robić to za bardzo analizuję i wpadam w dół... Buziaki! Strasznie się cieszę z Waszej radości i "skończonych spraw" :) :*
Wobrażam sobie jak kociaki się stesknily :) Nasz piesio z nami non stop ale ma juz dosyć i tęskni .. za domem :)
OdpowiedzUsuńJa tez juz nie czytam ksiazek o adopcji - starczy :) życie nas nauczy co i jak :)
Zachód slonca pięknie uchwycilas :)
Trzymaj się :* buziaki
Ah, piękne to morze, byłam tam lata temu :) kociaki na pewno stęsknione, no bo jak :) I wcale się nie dziwię że buta pilnuje przecież na boso nigdzie poza dom nie pójdziesz :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wszystko przyjdzie w odpowiednim czasie i o odpowiedniej porze :)